środa, 11 maja 2011

Taniec.

Ktoś po raz kolejny uświadomił mi jak bardzo kocham taniec. Fakt, często jest tak, że nie czuję się tancerką, choćby patrząc w lustro, ale już kiedyś o tym pisałam, że tancerką nie jest się tylko mając A czy B klasę, czy jeżdżąc na turnieje, czy będąc na liście tancerzy PTT. Taniec się ma kurde w sercu. Taniec to wspomnienia, taniec to przygody, taniec to mega dowartościowanie, taniec, to nie kroki, czy technika, choć wiemy wszyscy, że to jakaś tam podstawa. Taniec to to uczucie, kiedy tańczysz rumbę i mimo wielu kompleksów, wielu wad, czujesz się jak królowa. Taniec to coś takiego co sprawia, że zamykam oczy i nie ma nic innego. Jest to, co tu i teraz. I mimo na prawdę wszystko co złe, może nie co złe, co gorsze, mimo tego, że już nie jest na treningach jak kiedyś, mimo to, że mamy natłok nauki, wiele problemów, to taniec sprawia, że w tych ułamkach sekund czujemy, że wiemy co robimy i jesteśmy tam, gdzie powinniśmy. Nie wiem, czy moja przyszłość (bardziej w kierunku zawodowym) będzie związana z tańcem, jak kiedyś to planowałam. Jedno jest pewne, tańczyć będę jeszcze długo. I tak, jestem tancerką. Bo tancerz to ten, który w czasie tańca ma przed oczami jedną wielką błękitną miłość. Ja mam. Mam też te wszystkie wspomnienia. Obóz w Iwoniczu, w Suchej, moje pierwsze zajęcia, warsztaty w Złotej, turnieje, ale też chwile nie nazwane, jak uśmiechy dzieciaków, kiedy są zadowolone, bo nauczyły się super zajebiście trudnej figury i co najlepsze, potrafią wymówić jej nazwę. Hah, jaka to radość jak dzieciaki nauczą się mówić Quick Step, albo New York. Albo jak starsi się wkurzają sami na siebie, bo nie mogą ogarnąć. Te wszystkie wspólne zdjęcia, to uzależnienie od sprawdzania wyników z turniejów, oglądanie zdjęć, codzienne zaglądanie na stronę 'Samby', te wszystkie wspomnienia, te wszystkie krople, co ja mówię, litry potu. No kocham to. Wspaniałe to jest. Na prawdę wspaniałe. A jaką radość przynosi mi jak ktoś, dajmy na to z samby 1, czy w ogóle ktoś z samby, kogo poznałam w zasadzie przelotem traktuje mnie jak swoją. Kurczaki, tyle wspaniałych ludzi. Nic nie mówcie, ale dowartościowuje to człowieka. I to bardzo. Nawet głupie: 'lubie to' na facebook-u, robi z człowieka człowieka.
Kiedy ostatnio pisałam podobne rzeczy, na obozie (bodajże w Suchej) pewna tancerka przyszła do mnie i powiedziała: Juśka, musimy pogadać. Powiedziała mi wtedy, nie pamiętam dokładnie Jej słów, ale powiedziała, że jest ze mnie dumna, że bardzo się cieszy, że tak uważam, że tak to kocham. Stwierdziła wtedy, że jesteśmy podobne. Hah, uwielbiam tą Laskę. W sumie, wszystkich poznanych dzięki 'Sambie' kocham.

I kurde śmieją się ze mnie, że nie znam normalnego życia. Wiecie co, gówno prawda. To, że ktoś tańczy, albo śpiewa, to znaczy, że zna je, aż za dobrze i potrzebuje ucieczki. Ja uciekam w muzykę. A Wy myślcie sobie o tym co chcecie.

się upisałam.

2 komentarze:

  1. Zgadzam się ze wszystkim, z każdym zdaniem, z każdą kropką. Pięknie to wszystko ubrałaś w słowa, aż mnie dreszcz przeszedł... ;*

    Wypas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta słowa Jesionek ! :******

    OdpowiedzUsuń