czwartek, 24 marca 2011

W takie podłe dni jak ten, kiedy do ogólnego zażenowania i ubolewania nad swoim życiem dochodzi grypa ma się ochotę jebnąć łbem o ścianę. Wtedy padają słowa, które nie powinny padać, bardzo łatwo jest wtedy człowieka sprowokować. W takie właśnie dni, lubię zamknąć się w pokoju, powspominać, pooglądać zdjęcia. I dzisiaj właśnie to czynię. Wspominam jedną z najlepszych rzeczy jakie przytrafiły mi się w życiu. Jeśli nie najlepszą. Mianowicie Musical. Uświadamiam sobie, że było wtedy tak pięknie, tak cudownie. Miałam musicalowców, około 30 osób, najlepszych na świecie. Były próby, świetne spotkania, treningi, żarty, piosenki, układy, dni w których więcej czasu spędzałam w dk, niż w domu czy szkole. Przepiękne chwile. Życzę każdemu, żeby coś takiego przeżył, żeby miał taką wspaniałą ekipę, jaką ja w tamtym czaasie miałam. To nic, że wszystko się rozpada, a w zasadzie już się rozpadło, to nic. Ważne, że w czerwcu możemy spotkać się, w rocznicę musicalu, potańczyć, pośpiewać, pooglądać zdjęcia, powspominać...



przeczyściłam 'troche' fejsbukową i naszoklasową galerię.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz